GRIMUAR
Kobieta bez przerwy przypatrywała się młodzianowi siedzącemu przed nią. Dłonią podparła podbródek, zastanawiając się nad jego słowami. Musiała wszystko poukładać w swojej rudej głowie.
Przez dłuższą chwilę chłopak starał się wytłumaczyć swoje podglądanie.
We wnętrzu namiotu zrobiło się trochę jaśniej. Dwa dodatkowe świeczniki i zapalone przez kobietę w nich świece, oświetlały sylwetkę Otillo, a także plecak, który leżał obok niego.
Zdawał się walczyć ze sobą, żeby nie złapać za suknie i z powrotem ich nie schować, ale się obawiał, że to mogłoby rozzłościć rudowłosą.
- Chcesz powiedzieć.. - przerwała niezręczną, trwającą od paru chwil ciszę. - że nie podglądałeś mnie, tylko interesował cię ten plecak, tak?
- O-oczywiście, pani. - odpowiedział lekko drżącym głosem.
- Powiedzmy, że ci wierzę... A co to jest? - palec wskazujący skierowała w stronę grimuaru, który leżał na małym stoliku obok niej.
Czarna, gładka okłada wyglądała na starą, a runa na samym środku była prawdopodobnie magicznym słowem zapisanym w nieznanym jej języku.
- To.. - urwał.
Sam chciałby to wiedzieć.
- Należało do mojej przyjaciółki, znalazłem to w jej pokoju. - powiedział zgodnie z prawdą.
- Przyjaciółki? A gdzie ona teraz jest?
- Wyruszyła przed nami. Nie wiem gdzie jest, ale chciałbym jej to oddać, tak samo jak suknie...
- Te suknie też są jej własnością? - złapała palcami delikatny, zielony materiał i rozciągnęła go lekko. Zdała sobie sprawę, że nie czuje, iż coś ma na sobie. Zupełnie jakby siedziała przed nim naga.
- Tak, pani.
- A jak ma na imię ta dziewczyna?
- Dorite.
- I czym się zajmowała? - kobieta dociekała dalej.
Otillo zamyślił się na moment, chcąc wymyślić jakieś drobne kłamstwo.
- Była sprzątaczką.
- Sprzątaczką, powiadasz? - wybuchnęła śmiechem. - Sprzątaczka chodząca w jedwabnych sukniach i szatach, do tego ucząca się z grimuaru oprawionego skórą Yakuula. - śmiała się dalej. Aż do momentu, w którym poczuła łzy w oczach. Przetarła je szybko. - Możesz mówić prawdę. Domyślam się, że boisz się kary, którą wymierzy ci twój pan?
- Nie jest moim panem! - zbuntował się chłopak.
- A kim?
- Jest moim mistrzem.. - zakrył usta dłońmi. Powiedział coś czego nie powinien.
- Mistrzem? No i wszystko jasne. - podniosła się z siedzenia i złapała za grimuar. Moment później stała już przed Otillem. - Wiesz czym jest Yakuul?
Chłopak pokręcił głową w geście zaprzeczenia.
- Jest to demoniczna istota o skórze czarnej niczym smoła. Przypominająca człeka, a raczej jego szkielet. Bez oczu. Z błoniastymi skrzydłami i długimi szponami. Podobno sam jej dotyk jest trujący i uśmierci każdą istotę w mgnieniu oka. Nigdy nie spotkałam takiego stworzenia... Sam jednak rozumiesz, że tego potwora nie chce się napotkać. - wyciągnęła dłoń z tajemniczą księgą w stronę dwunastolatka. - Ale jak widzisz, znalazł się ktoś, kto mógł to zabić i zrobić z jego skóry oprawę.
Cała ta krótka opowieść zrobiła wrażenie na Otillo. Starał sobie wyobrazić tego stwora, ale sama wyimaginowana "twarz" była odpowiednim ostrzeżeniem, aby nie próbował tego ponownie.
- Weź to i otwórz. - powiedziała łagodnie.
Posłusznie wyciągnął ręce po grimuar i odebrał go od kobiety. Chwilę później trzymał otworzoną księgę na kolanach, a na jego licu malowało się ogromne zdziwienie.
- Puste? - wydusił w końcu z siebie, patrząc na niezapisane, pożółkłe stronice.
- Puste.
- Ale.. dlaczego? Miały być zaklęcia, przecież Dorite się z tego uczyła.
Nic nie rozumiał. Po co niósł tak ciężką i bezużyteczną rzecz?
- Też nie jestem w stanie tego pojąć. Mi się na nic nie przyda, więc oddaję ją w twoje ręce. - minęła chłopaka i podeszła do wyjścia z namiotu. - Może warto zapytać twego mistrza. - dodała i wychyliła się.
W obozowisku panowała prawie całkowita cisza. Większość najemników zasnęła na glebie, niektórym szczęśliwcom udało się dotrzeć do baraków i spocząć na posłaniach. Jedynie strażnicy zwrócili spojrzenia na rudą głowę, która wyłoniła się zza grubego materiału.
- Reevos! - krzyknęła na tyle głośno, na ile mogła.
Mężczyzna oderwał się od myśli, dlaczego Butt i Irn jeszcze nie wracają i spojrzał w stronę namiotu.
- Wzywałaś, pani? - podniósł się szybko z ławy.
- Gdzie jest ten... kupiec?
- Poszedł... za potrzebą. Powinien niedługo wrócić.
- Jak wróci, przyślij go do mnie. I nie musisz go eskortować. - dodała i zniknęła z powrotem w środku swojego azylu.
Przywódca najemników czuł, że ciśnienie w jego żyłach osiąga krytyczny punkt, a złość powoli zabarwiała jego twarz czerwienią. Niekompetencja prawie trzeźwych najemników nie obędzie się bez echa, a także kary. Już on ich nauczy posłuszeństwa i wykonywania rozkazów stosunkowo szybko - o ile będą przytomni.
Płomiennowłosa znieruchomiała.
Poczuła tajemnicze zimno na na swojej szyi, a męska dłoń zakrywająca jej usta, uniemożliwiła jakikolwiek krzyk o pomoc. Kątem oka zauważyła zakapturzoną, męską sylwetkę. Napór ciężaru nieznajomego na jej plecy sprawił, że zrobiła kilka kroków w głąb namiotu.
- Podobno mnie szukałaś... - rzekł Xalixyn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz